BEATA WOŹNA – MISJONARKA WŚRÓD PAPUASÓW

Beata Woźna to ważna postać polskiej siatkówki. Z klubem z Bielska-Białej wywalczyła pięć tytułów mistrzowskich. Reprezentowała Polskę na mistrzostwach Europy w Holandii oraz mistrzostwach świata na Węgrzech. Wskutek choroby serca nie mogła kontynuować kariery siatkarskiej. W 2001 roku wyjechała do Papui-Nowej Gwinei, by w roku 2002 zamieszkać na Wyspach Ninigo na Południowym Pacyfiku. Wraz z grupą misjonarzy z różnych narodów rozpoczęła pracę alfabetyzacji z Ludem Seimat, aby stworzyć język pisany i przetłumaczyć Biblię z języka greckiego na język seimat. Papuasi, z którymi zżyła się misjonarka, reprezentują kulturę przetrwania, gdzie egoizm jest nieopłacalny. Są też przedstawicielami kultury „słuchania”, lubią słuchać opowieści i lubią te zasłyszane opowieści inscenizować. Przetłumaczony tekst Nowego Testamentu jest przedmiotem dyskusji i rozważań. Praca nad tłumaczeniem Nowego Testamentu trwała wiele lat i została zakończona w 2013 roku.

W uroczystej dedykacji NT dla ludu Seimat, w maju 2013 roku, na małej wyspie Patexux, wzięła udział 13-osobowa delegacja Biblijnego Stowarzyszenia Misyjnego, które jako członek Misji Wycliffe’a (Wycliffe Global Alliance), od początku wspierało Beatę w jej służbie. Pośród Polaków obecnych na tej uroczystości, był również dziennikarz Szymon Hołownia, który podzielił się swoją refleksją w tekście dla „Rzeczypospolitej“ „Dwie lekcje z końca świata”. Czytamy w nim: „Należące do Papui-Nowej Gwinei wyspy Ninigo i Hermit w Archipelagu Bismarcka to 106 fragmentów gruntu i koralowych raf rozrzuconych po próbującym je wchłonąć południowym Pacyfiku. Ludzie żyją na kilkunastu, kilka przeznaczyli na wyspy-ogrody, na których uprawiają ziemię. Na wyspie Mal są podstawówka i łąka, na której co kilka miesięcy ląduje misjonarski samolot. Na wyspie Pataxux jest radio, przez które można próbować wezwać pomoc. Do najbliższego miasta jest 370 kilometrów oceanu. Dwa–trzy dni łodzią. Tyle spędził w prymitywnej motorówce miejscowy starosta, którego poznaję na plaży na Pataxux. Wraz ze świtą spieszy na największą w historii wysp uroczystość. Dwie świeckie misjonarki, Beata Woźna i Theresa Wilson, spędziły dziesięć lat, kodyfikując język Seimat, którym mówi 1,5-tysięczna populacja Ninigo. Nauczyły ludzi czytać, przetłumaczyły i wydały Nowy Testament. Gdy uroczyście otwierają kartony z drukarni, ludzie płaczą. Pierwsza książka w ich języku. I pierwsza tak liczna wizyta: 12 obcokrajowców naraz. Na nasz przyjazd gorączkowo szykowali się od miesięcy. Hodowali świnie, żółwie, budowali chałupy, „morskie toalety” (sławojki na molo nad laguną, w okolicznościach toaletowych spoglądasz w dół, a pod tobą przepływa cały sklep zoologiczny). Poruszające mowy tutejszych oficjeli trwają parę godzin. Później misjonarze, w końcu my: wystąpienia w imieniu Kościołów, ja mam list od ministra Sikorskiego. Po przerwie obiadowej eventu ciąg dalszy: każdy może coś powiedzieć, zatańczyć, opowiedzieć dowcip lub zaśpiewać. To, co dzieje się dziś na Ninigo, to przecież nie tylko wydarzenie kulturowe, religijne, ale też odwrócenie kolonialnej logiki, największej trucizny ludzkości (zawsze, gdy ludzie myślą, że świat służy do podbijania i używania, życie na ziemi staje się koszmarem). Po Niemcach, którzy 100 lat temu wywozili stąd co się da, zostały dwie kupki gruzu oraz trochę rozsianych w populacji genów. Po Beacie i Teresie — które zamiast brać, dały temu światu siebie — ślad będzie tu na zawsze. Lekcja druga. Na Ninigo i Hermit nie ma prądu. Nie ma Internetu, telefonów. Nie ma sklepu. Były pieniądze, ale odkąd rząd zabronił połowów strzykw sprzedawanych Chińczykom, pieniędzy też nie ma. Nie ma gazet. Czy ludzie żyją? Żyją. Niemożliwe do wyobrażenia dla nas, dla których wahnięcie kursu euro o złotówkę oznaczałoby definitywny koniec świata. Oni wciąż je mają, my pojęcia „życie” oraz „szczęście” już przehandlowaliśmy. Za co? I czy warto było?”.

Beata Woźna jest pracownikiem Wycliffe Bible Translators (www.wycliffe.org), której przedstawicielem w Polsce jest Biblijne Stowarzyszenie Misyjne z siedzibą w Ustroniu. W ramach tej misji misjonarze mają możliwość pracy nad alfabetyzacją języków niemających jeszcze formy pisanej oraz zajmują się tłumaczeniem Nowego Testamentu na języki ludów, które nie mają dostępu do Ewangelii.

POZA STREFĘ WŁASNEGO KOMFORTU, CZYLI „BOŻE DROGI W GAGAUZJI”

We wrześniu 2018 roku Gosia uczestniczyła w wyjeździe misyjnym organizowanym przez Szkołę Misyjną im. Pawła Apostoła. Od kilku lat Robert Boryczka, założyciel wspomnianej szkoły, przygotowuje Polaków, którzy mają pragnienie służyć Bogu w krajach odmiennych kulturowo od Polski, do misyjnej służby. Elementem tego szkolenia jest zawsze dwutygodniowy wyjazd – praktyka misyjna. Tym razem z Polski wyjechało łącznie siedem osób: Robert, Czarek, Randy (Amerykanin – pastor – mieszkający w Polsce), Weronika, Partycja, Daria i Gosia Burzyńska, która była gościem kolejnej edycji „Bliskich spotkań z…” w Gostyninie.

Celem podróży była, leżąca na terytorium Gagauzji, miejscowość Joltai. Gagauzja to region autonomiczny w Mołdawii zamieszkiwany w większości przez ludność tureckojęzyczną – Gagauzów. Jednak głównym językiem komunikacji pozostaje w tym regionie rosyjski.

W Joltai znajduje się dom modlitwy, którym zajmuje się pięć kobiet. To właśnie w tym miejscu zatrzymała się grupa z Polski.

Dzięki przychylności lokalnych władz, udało się zorganizować zajęcia dla dzieci w miejscowej szkole i pozyskać kontakty do najbardziej potrzebujących mieszkańców. W Gagauzji daje się zauważyć wszechobecną biedę. Standard życia znacznie odbiega od realiów znanych z Polski. Posiadanie łazienki w domu, ciepła woda (lub w ogóle dostęp do wody z wodociągu) czy centralne ogrzewanie, niekoniecznie są tam powszechnym dobrem. Także grupa z Polski musiała poradzić sobie w tych nieco odmiennych warunkach. Częścią służby grupy z Polski, podczas dwutygodniowego pobytu w Gagauzji, było dostarczanie paczek z podstawowymi produktami żywnościowymi i ubraniami. Każda wizyta była okazją do rozmów, w które wplecione były biblijne historie pozwalające rozbudzić potrzebę szukania Boga.

Dzieci ze szkoły w Joltai mogły uczestniczyć w zajęciach obejmujących podstawy kickboxingu i, za sprawą obecnego w grupie Randy’ego z Ameryki, futbolu amerykańskiego. Zajęcia sportowe cieszyły się dużą popularnością i były okazją do nawiązania relacji. Dla wielu z dzieci z wioski, możliwość skorzystania z zajęć sportowych, lekcji biblijnych i wszelakich zabaw, nawet tych najprostszych, było nie lada atrakcją. Na wyjeździe bardzo przydało się muzyczne przygotowanie Gosi, studentki Akademii Muzycznej. Wspólne śpiewanie, w tym polskich piosenek, było doskonałą formą integracji. Zajęcia biblijne obejmowały przekazywanie prostych prawd o grzechu i odkupieniu w Jezusie Chrystusie. Ilustracją tych prawd były, przemawiające do dziecięcej wyobraźni, zaaranżowane scenki.

Pobyt w Gagauzji był dla Gosi okazją do osobistego rozwoju duchowego i dał sposobność do dzielenia się Dobrą Nowiną z mieszkańcami Joltai. Tak zwane „zwykłe spotkania” stawały się często okazją, do doświadczenia niezwykłości Boga. Rzeczywistość życia mieszkańców wioski jest daleka od wpływu Ewangelii. Choć świadomość istnienia Stwórcy, za sprawą dominującego prawosławia, jest obecna wśród miejscowej ludności, to jednak treść Biblii pozostaje dla większości mieszkańców zakryta. Jedną z osób objętych odwiedzinami grupy z Polski był Pan Piotr. Jego życie jest naznaczone chorobą, która nie pozwala mu się samodzielnie poruszać. Przykuty do łóżka, z wdzięcznością przyjmował najmniejszą pomoc. Tak tę wizytę wspominała, na spotkaniu w Gostyninie, Gosia: „Kiedy opowiadaliśmy mu o Panu Jezusie Chrystusie bardzo się wzruszył i widać było, że te słowa bardzo go dotykają. Zapytaliśmy się go, czy możemy się o niego pomodlić. Choć normalnie komunikacja z nim była bardzo ograniczona, a jego reakcją było jedynie skinienie głowy i z trudem wypowiadane słowa: «tak i nie», to tym razem odpowiedział całym zdaniem: «Tak, chcę abyście się o mnie modlili». Kiedy modliliśmy się można było odczuć Bożą obecność. Później czytaliśmy mu Biblię, ufając, że jej słowa niosą życie i zbawienie. Pytaliśmy, czy możemy go jeszcze odwiedzić. Odpowiedział, że tak”.

Wiele osób zdaje się czekać, aby ktoś okazał im zainteresowanie. Często najprostsze gesty, uśmiech, dobre słowo, mogą być jak promyk światła pośród ciemności. Okazywanie miłości innym wciąż pozostaje „deficytowym towarem” w naszej codzienności. Niezmiennie aktualnym pozostaje apostolskie wezwanie: „Nikomu nie bądźcie nic dłużni oprócz wzajemnej miłości. Ten bowiem, kto miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. Ponieważ przykazania: Nie dopuścisz się cudzołóstwa, nie popełnisz morderstwa, nie będziesz kradł, nie będziesz pożądał, i każde inne, zawiera się w tym: Będziesz miłował bliźniego swojego jak siebie samego. Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Miłość jest więc pełnią Prawa”.

Okazywania miłości i służby na rzecz innych ludzi mogliśmy uczyć się od Gosi, podczas kolejnej edycji „Bliskich spotkań z…”. Spotkanie odbyło się w Gostyninie, w niedzielę 28 października 2018 r.

EWELINA – BLISKIE SPOTKANIE Z MOŁDAWIĄ (21.10.2018)

Historia Eweliny potoczyła się niekoniecznie w sposób zaplanowany i oczekiwany…

Po studiach wyjechała do Anglii, aby uczyć się języka. Uczyła się angielskiego między innymi uczęszczając na studium biblijne. W ten sposób usłyszała Dobrą Nowinę i doświadczyła Bożej, odkupieńczej, miłości. Z Anglii wyjechała do Mołdawii, aby być częścią zespołu misyjnego organizacji OM (Operation Mobilization). Przez ostatnie dwa lata to właśnie Mołdawia była jej domem. Początkowo mieszkała w Kiszyniowie, jednak finalnym miejscem jej służby stała się wioska Cobîlea (czyt. Kobylia). Ewelina wraz z międzynarodową ekipą dociera z pomocą humanitarną, edukacyjną, a nade wszystko z przesłaniem Ewangelii do mieszkańców tej dwutysięcznej wioski. Praca w zespole jest wyzwaniem z uwagi na różnice językowe. Sześć osób – członków grypy – posługuje się czterema językami: gagauskim, rumuńskim, angielskim i polskim. Bez pomocy, władających językiem rumuńskim, Mołdawian trudno byłoby dotrzeć do mieszkańców wioski, gdzie podstawowym językiem komunikacji jest właśnie rumuński.

Dlaczego dobrze wykształcona (po Akademii Morskiej w Szczecinie) i mówiąca biegle po angielsku dziewczyna odnajduje radość życia w kraju o tak niskim standardzie życia? Skąd radość, gdy realiami codzienności jest wioska, gdzie podstawowym środkiem transportu jest wciąż konny wóz, a dom nie posiada instalacji centralnego ogrzewania? Wygląda na to, że szczęście nie jest tak bardzo zależne od warunków materialnych… Gdzie zatem bije źródło szczęścia?

Dla Eweliny, tym źródłem jest Bóg. Dokładnie w taki sam sposób, jak dla psalmisty, który wyznał: „Moim szczęściem jest być blisko Boga. W Panu, w JHWH, znalazłem schronienie i pragnę opowiadać o wszystkich Twoich dziełach”.

Za opowieść o Mołdawii i uśmiech radości, który malował się na twarzy Eweliny, dziękuję! Ewelina Rokosz była dziś (21.10) gościem gostynińskich „Bliskich spotkań z…”.

Piotr Syska

WYBIERZ ŻYCIE!

Życie w Chrystusie to wartość, skarb i realne doświadczenie. Bez Chrystusa żyjemy, ale pozostajemy „martwi w naszych grzechach”, a końcem takiego „życia” jest wieczne potępienie i ciemność.

Zamiast być „chodzącym trupem”, martwym z powodu grzechów i pozbawionym nadziei na wieczność z Bogiem, możemy doświadczyć, już tu na ziemi, prawdziwego i pełnego nadziei życia. Jan apostoł napisał: „Bóg dał nam życie wieczne, które jest życiem w Jego Synu. Kto przyjmuje Syna, ma życie. Kto nie przyjmuje Syna Bożego, nie ma życia. Napisałem to wam, wierzącym w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie życie wieczne”.

Zachęta z Biblii brzmi: „Wybierz życie!”, „Bądź w Chrystusie i żyj!”.

Tekst książki jest zapisem refleksji, które towarzyszyły autorowi podczas czytania, słuchania i dyskutowania o treści Ewangelii i Pierwszego Listu Jana. Pisma apostoła Jana kryją niezmierzone bogactwo treści, która może i powinna być wciąż na nowo odkrywana przez chrześcijan w każdym pokoleniu.

ODKRYWANIE BIBLII. KSIĘGA DZIEJÓW APOSTOLSKICH

Rekomendacje:

Książka Piotra Syski jest dobrym przypomnieniem, jak to było po Pięćdziesiątnicy z działaniem Ducha w uczniach Chrystusa. Przypomnieniem opartym na Słowie Bożym, na rozważaniach księgi Dziejów Apostolskich. Bo Dzieje — to księga ukazująca rozwój Kościoła wyposażonego i prowadzonego przez Ducha Świętego. Autor wyraźnie stwierdza, że «Nic nie ma większej radości, jak możliwość udziału w rozgłaszaniu dobrej nowiny o zbawieniu w Chrystusie. Niema szlachetniejszego dzieła ponad głoszenie Słowa „w porę i nie w porę, aby poprawić, upomnieć, zachęcić – z całą cierpliwością,umiejętnie”». Kategorycznie też napomina: «Chrystus i Ewangelia nie stanowią dodatku do naszego życia, mają stanowić istotę i sedno tego życia. Nie wystarczy „przyjąć Jezusa”, trzeba odwrócić się od wszystkiego,co stoi w konflikcie z życiem tylko dla Niego.», bo taki jest owoc nawrócenia — podany tutaj na przykładzie wydarzeń w Efezie. Dajmy się zachęcić autorowi do naśladowania pełnych Ducha uczniów Jezusa. Niech nam w czasie czytania towarzyszy modlitwa: „…daj sługom Twoim głosić słowo Twoje z całą odwagą, gdy Ty wyciągać będziesz swą rękę, aby uzdrawiać i dokonywać znaków i cudów przez imię świętego Sługi Twego, Jezusa”(Dzieje 4,29-30).  Zachęcam do lektury!

Robert Boryczka, dziekan Szkoły Misyjnej im. Apostoła Pawła (www.szkola-misyjna.org), autor książek: „Uśmiech Boga” i „Umysł i/a Bóg”.

Bez wątpienia Dzieje Apostolskie czyta się z wypiekami na twarzy. Mnogość niezwykłych przygód, wciągająca narracja, ciekawe dialogi, częste i nieoczekiwane zwroty akcji, a przede wszystkim sam Bóg interweniujący w życiu człowieka — to największe atuty jednej z najbardziej poczytnych ksiąg Nowego Testamentu. Jednak co wspólnego z nami mają historie ludzi, które wydarzyły się dwa tysiące lat temu? Czy to, co działo się „wtedy i tam”, ma coś do przekazania żyjącym „tu i teraz”? Jak zrozumieć i zastosować przesłanie tej księgi współcześnie? Potrzebujemy pomostu łączącego „Dokonania Wysłanników” z dzisiejszą rzeczywistością. Inaczej grozi nam utrata uniwersalnego charakteru ich przesłania i pozostanie nam tylko stąpanie na ścieżkach zamierzchłych czasów. Bez takiego pomostu nie zobaczymy nic więcej, a po interesującej wyprawie w głąb fabuły, nie pozostanie nam nic innego, jak tylko powrót do dzisiejszych zmagań i pozostawienie Dziejów Apostolskich zamkniętych w Biblii. Aby tak się nie stało, warto sięgnąć po książkę mojego przyjaciela Piotra Syski pt. „Odkrywanie Biblii. Księga Dziejów Apostolskich”. Autor przerzuca w naszym kierunku nie jeden, a kilka pragmatycznych pomostów. Tłumaczy historię, umieszcza biblijne ciekawostki i pomaga w geograficznej orientacji. Stawia pytania, i z rozmysłem nie na wszystkie udziela odpowiedzi, inspirując Czytelnika do osobistych poszukiwań. Ubogaca swój przekaz wieloma cytatami, co ułatwia lepsze zrozumienie zawartej problematyki i pozwala zobaczyć szerszy kontekst dzieła św. Łukasza. Co najważniejsze, otrzymujemy cenne wskazówki dotyczące praktycznego wykorzystania odkrywanych treści. A wszystko to w przyjaznej formie krótkich rozważań, które śmiało można potraktować jako codzienne porcje duchowego posiłku, bez obawy o niestrawność! Tak więc książkę Piotra polecam z nie ukrywaną przyjemnością! Cieszę się, że trzymasz ją właśnie w swoich rękach! Zachęcam, abyś już jej nie wypuścił!

Wojciech Borys, dyrektor Misji Przyjaciół Dzieci (www.mpd.org.pl), od wielu lat zaangażowany w służbę misyjną w Mołdawii.

ZESPÓŁ Z BOŚNI W WARSZAWIE – WRZESIEŃ 2018

Siedmioosobowa grupa z Bośni gościła w wtorek (20.09) w Warszawie. Gospodarzem spotkania, które odbyło się przy ul. Kłopotowskiego 11, był Kościół Boży w Chrystusie i Misja Pielgrzym.

Wszyscy goście są związani z Kościołem „Nowa Nadzieja” i służbą „Wave”. Służba w Bośni zaczęła się w 2001 roku, gdy Željko i Lela Puja przyjechali do Tuzli, by założyć Kościół, który z czasem dał początek sieci Kościołów w różnych częściach Bośni. Powołana została też służba „Wave”(„Fala”), której celem jest ewangelizacja przez edukację i działalność społeczną. Kościół „Nowa Nadzieja” i służba „Wave”działają wśród osób starszych i dzieci ze specjalnymi potrzebami oraz niosą pomoc uchodźcom, z których wielu przychodzi do wiary w Chrystusa.

 Oprócz pastora Željko i jego żony Leli, do Polski przyjechali: Veldin (lider młodzieżowy), Tea (misjonarka w Bośni i liderka programu „Wave”), Vera (koordynatorka programów edukacyjnych i służby wśród uchodźców), Zlatan (lider uwielbienia i koordynator programów edukacyjnych)oraz brat Franio (jeden z liderów Kościoła w Tuzli).

 W trakcie spotkania Željko podzielił się takim świadectwem odnośnie służby wśród uchodźców:

„Kiedy zostałem chrześcijaninem modliliśmy się, aby Bóg otworzył drzwi dla Ewangelii w krajach, które pozostawały poza zasięgiem ewangelicznego chrześcijaństwa. I stało się tak, że Bóg przyprowadził tysiące i tysiące ludzi (…) My – chrześcijanie z Europy – zawiedliśmy. Mamy obecnie siedem tysięcy uchodźców w Bośni, ale nie widzimy zbyt wielu braci i sióstr w Chrystusie, którzy chcieliby pomóc (…) Będąc w tzw. «korytarzu uchodźców», wielokrotnie płakałem. Zakres potrzeb jest ogromny. Dzieci w obozach dla uchodźców potrzebują, by ktoś opatrzył ich poranione stopy. Pomagaliśmy ludziom tak, jak potrafiliśmy. Niektórzy z uchodźców mieli możliwość wyjechać do Niemiec. Zachęcaliśmy ich do szukania Kościołów chrześcijańskich i wiemy, że wielu niemieckich chrześcijan zaangażowało się w pomoc. Przez pierwsze trzy miesiące pracy z dziećmi w obozach dla uchodźców zauważyłem coś niezwykłego,szczególnie jeśli chodzi o dzieci z Syrii. Kiedy dasz im coś, one są zobowiązane, by dać ci coś w zamian. Jeśli mają zbyt dużo jedzenia, to oddadzą z powrotem rozumiejąc, że trzeba się z kimś podzielić. Kiedy dostały czekoladę,to chciały odwzajemnić się jakimkolwiek darem – choćby jabłkiem. Wielu spośród uchodźców to wykształceni i dobrze ułożeni ludzie…”.

Jednym z celów spotkania było wskazanie na możliwości współpracy z chrześcijanami w Bośni.

OGIEŃ PRZEBUDZENIA

Dni przebudzenia nie są codziennością w Kościele. Są one niespotykane, nadnaturalne. Owocem takich dni jest głęboka świadomość tego, jaki wielki wpływ i nieogarniony jest Bóg oraz tego jak my sami jesteśmy niegodni i całkowicie zależni od Niego.

Zaczynając od Eliasza i dnia ogromnego przebudzenia w Izraelu, Wesley Duewel opowiada historię duchowych przebudzeń, które miały miejsce w różnych miejscach globu i działy się na przestrzeni setek lat. Znajdziemy w niej opowieści z Ameryki, Azji, Afryki i Europy. Książka „Ogień przebudzenia” została wydana w 53 językach.

Dr Wesley L. Duewel (1916-2016) był dyrektorem Misji OMS International. Przez 25 lat służył w Indiach. Napisał kilka książek, wśród nich „Touch the World Through Prayer”, „Ablaze for God” czy „Heroes of the Holy Life: Biographies of Fully Devoted Followers of Christ”. W języku polskim ukazała się jedynie „Revival Fire” („Ogień przebudzenia”).

Tłumaczenie: Magdalena Kwiecień

Korekta: Józef Kajfosz

Miejsce i rok wydania: Choszczno 2003.

NADZIEJA NIE ZAWODZI

Wszystko wydawało się być rozstrzygnięte na korzyść Izraela. JHWH objawił swoją moc i poniżył pychę faraona. Po upływie czterystu trzydziestu lat potomkowie Abrahama wyszli z Egiptu „w liczbie około sześciuset tysięcy mężów pieszych, nie licząc kobiet i dzieci”. Nad ich wyjściem czuwał sam Bóg, który „szedł przed nimi w dzień jako słup obłoku, by ich prowadzić drogą, w nocy zaś jako słup ognia, aby im świecić, żeby mogli iść we dnie i w nocy”. Celem wędrówki była ziemia – żyzna i przestronna, opływająca w mleko i miód. Być może podczas marszu mężczyźni i kobiety snuli wizję dobrodziejstw, jakie czekały na nich w Kanaanie: „Cudownie jest doświadczać Bożego prowadzenia!”, „Jak wspaniałe rzeczy czekają na nas w ziemi, jaką Bóg obiecał naszym ojcom!”, „Boże obietnice są niezwykłe!”.

Jednak w drodze ku obietnicy pojawiła się przeszkoda, właściwie dwie przeszkody. Jedną z ich były wody morza, drugą wyborowe wojska faraona, które wyruszyły w pościg za Izraelem.

Jak to jest, wyruszyć z pieśnią wdzięczności na ustach i być owładniętym cudownością Bożej obietnicy i nagle zostać skonfrontowanym z brutalną rzeczywistością, która wydaje się do nas krzyczeć: „Bóg zawiódł!”, „Wszystko stracone!”? Izrael znalazł się w potrzasku. Z jednej strony drogę do obietnicy zamykały wody morza, z drugiej zaś – rydwany wojsk faraona. Autor biblijny wspomina o „wielkim przerażeniu” Izraelitów.Lecz właśnie w tej sytuacji bez wyjścia, w rzeczywistości przepełnionej ludzkim strachem dokonały się dwie rzeczy. Pośrodku morza pojawiła się droga, którą potomkowie Abrahama mogli przejść, a fale stały się grobem dla egipskich ciemiężycieli. W biblijnej historii, którą można przeczytać w 14 rozdziale Księgi Wyjścia, pojawiają się takie słowa skierowane przez Mojżesza do Izraelitów: „Nie bójcie się! (…) zobaczycie zbawienie do JHWH, jakie zgotuje nam dzisiaj. Egipcjan bowiem, których widzicie teraz, nie będziecie już nigdy oglądać. JHWH będzie walczył za was, a wy pozostańcie spokojni”.

Przeszkody, które pojawiły się na drodze do Kanaanu nie były zaprzeczeniem prawdziwości Bożych obietnic. Miejsce, które wydawało się być „grobem Bożej obietnicy” okazało się być przestrzenią do zamanifestowania wielkości Boga: „JHWH cofnął wody gwałtownym wiatrem wschodnim i uczynił morze suchą ziemią. Wody się rozstąpiły”. A potem „powracające fale zatopiły rydwany i jeźdźców całego wojska faraona (…) nie ocalał z nich ani jeden”.

Przeciwności wpisane są w istotę chrześcijańskiego życia. Kiedy jednak na drodze ku otrzymaniu Bożych obietnic pojawiają się trudności, które mają potencjał, by zatrwożyć nasze serca i zasiać zwątpienie w prawdziwość Jego słów, możemy przypomnieć sobie historię Izraela. Przeszkody, z Bożej perspektywy, są jedynie kolejną możliwością, by On mógł objawić swoją chwałę i rozprawić się z wrogami naszej duszy. Jego zwycięstwo jest pewne. Jego łaska nie zawodzi. Pośród ludzkiej niemocy, niepewności i strachu wciąż jest miejsce, aby oglądać Jego zwycięstwa.

Moje serce, ufaj! Choćby wszystko wokół krzyczało, że to już koniec i nie ma żadnej nadziei… Jest nadzieja!

Piotr Syska

AŻ PO KRAŃCE ZIEMI

Zaczęło się w Jerozolimie. Uczniowie Jezusa dostali od Zmartwychwstałego polecenie, aby w Mieście Dawida „oczekiwać obietnicy Ojca”. W miejscu, które było świadkiem ukrzyżowania i zmartwychwstania Chrystusa, miała się wypełnić Boża obietnica. Zapowiadali ją prorocy Starego Testamentu i mówił o niej Jan Chrzciciel.

 W jakim celu został dany Duch Święty? Jaki jest cel chrztu (zanurzenia) w Duchu Świętym? Jezus nie pozostawia nam w tym względzie żadnych wątpliwości: „Staniecie się Moimi świadkami…”.

Świadectwo o Chrystusie miało wkrótce stać się iskrą, która „zapaliła cały świat”, począwszy od Jerozolimy, przez Judeę,Samarię i aż po krańce ziemi. Żadnych geograficznych limitów. Ewangelia jest dla wszystkich ludzi, każdej rasy, języka i kultury. Jak pisał Paweł:„Ona jest mocą Boga dla zbawienia każdego, kto wierzy:najpierw Żyda, potem Greka. W niej bowiem sprawiedliwość Boga objawia się dzięki wierze i dla wiary, jak jest napisane: sprawiedliwy dzięki wierze żyć będzie”.

Nie ma na świecie większej nadziei niż ta, którą niesie śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. Dzieło Jezusa jest odpowiedzią na grzech człowieka. Grzech, którego skutkiem jest Boży gniew. Jednak każdy,kto żyje pod ciężarem grzechu, może doświadczyć radosnej wolności. Jak? Przez wiarę i ufność złożoną w łasce Bożej. Przez wiarę w Tego, który nas umiłował i wydał samego siebie za nasze grzechy.

Jeśli istnieje jakiekolwiek poselstwo, które zasługuje na uwagę, jest nim Ewangelia zbawienia. To poselstwo zdecydowanie warte jest głoszenia, rozważania i przyjmowania. W Jerozolimie,w Warszawie, w Moskwie, w Nowym Jorku, Sydney, Buenos Aires i w każdym zakątku ziemi. W budynkach kościelnych, szkolnych salach, w publicznych miejscach i w prywatnych domach. Każde miejsce jest odpowiednie, aby rozbrzmiewało w nim pełne nadziei poselstwo o Królestwie Bożym. Chrystus zapowiedział, że tak właśnie się stanie,a obiecany Duch Święty czyni to możliwym.

Piotr Syska